#DrogiPamiętniczku, no więc boli mnie górna szóstka. Zaczęło się podczas outbrejku koronawirusa kiedy przychodnie dentystyczne pierwsze zamknęły swe podwoje, co traktuję jak swego rodzaju klątwę. Tym bardziej, że nie boli jakoś tak non stop, w ciągu dnia jest git, ale sanowabicz uaktywnia się jak już się położę do łóżka, nakarmię świnki, wstawię w mleczarni sery (bo robią się najdłużej), przeczytam rozdział książki, zgaszę światło, wejdę w pierwszą fazę snu i wtedy się zaczyna. Jakbym miał to do czegoś porównać, to tak jakby głosy w mojej głowie kupiły sobie wiertarkę udarową i postanowiły zmienić ścianę nośną w durszlak. Takie „DRRRRRRRRRRRRRRR”.
Siadam, wstaję, myję jeszcze raz zęby, płuczę dentoseptem, wiercenie w końcu ustaje, kładę się. Wszystko idzie dobrze, już przysypiam i znowu, bez żadnego ostrzeżnia „DRRRRRRRRRRRRRRR”. Siadam, biorę mineralną i nabieram w usta. Jest lepiej, DRRRRR zmieniło się w ciche „mrrrr”. No dobra, myślę sobie, z mrrrr można wytrzymać. Ale spać z wodą w ustach już nie: mrrrrr < łyk > DRRRRRRRRRRRR. Kurwa. I tak do piątej nad ranem, aż robi mi się wszystko jedno czy ktoś wierci czy wali mnie kijem po głowie. Wstaję o ósmej i czaicie to, nic nie boli. Przedwczoraj byłem już na krawędzi i koło czwartej nad ranem postanowiłem, że wyrwę skurwysyna. Jak Tom Hanks w Cast Away. Niestety, znalazłem tylko kombinerki. Powiem tylko tyle, że odniosłem połowiczny sukces; w każdym razie wróciłem do punktu wyjścia. Dziś dzwoniłem po przychodniach i czynna jest jedna jedyna w mieście, gdzie bardzo miła pani powiedziała, że strasznie mi współczuje ale obsługują in emergency tylko swoich klientów.
I tu się pojawia mała prośba. Czy ma ktoś może pożyczyć łyżwy figurowe na noc?