O, hej…!

No więc wpadłem tutaj losowo z jakiegoś linka w necie i okazało się, że to mój własny bloczek, na który regularnie od dziewięciu lat piszę coś raz na dwa lata. Ogarnięty bardziej wyrzutami sumienia niż jakąś potrzebą wyrażenia siebie, zalogowałem się do panelu, zrobiłem aktualizację wszystkiego i postanowiłem napisać parę słów ku pokrzepieniu serc, oraz w formie proof of life dla wszystkich dziewiętnastu osób, które od momentu powstania bloczka mnie tu odwiedziły. Mam nadzieję, że jeszcze żyjecie i założyliście rodziny 😀

Czytaj dalej O, hej…!

Sąsiedzi, znowu.

#DrogiPamiętniczku, no jakoś tak nie mam szczęścia do sąsiadów. Większość jest totalnie spoko, ale zdarzają się i czarne owce, o których już pisałem tutaj.

I teraz nie wiem czy to po prostu zbieg okoliczności czy też może raczej siła internetów i czy przypadkiem mój ostatni tekst nie wywołał jakiejś chęci zemsty – wiem tylko, że niedawno znikła mi sprzed drzwi wycieraczka. Na tym etapie nie wierzyłem, że ktoś mnie zwyczajnie nie lubi i w ten sposób daje temu wyraz, toteż zastanawiałem się jaka się za tym kryła historia. Może ktoś od pewnego czasu zazdrościł mi wycieraczki, szukał w sklepach, na allegro i w ogóle wszędzie, ale nie znalazł tak idealnej, oczyszczającej bieżniki butów, a jednocześnie miękkiej i prestiżowo wyglądającej wycieraczki, więc postanowił dopuścić się zagarnięcia mienia. I teraz położył przed swoimi drzwiami i za każdym razem wracając do domu patrzy jak pięknie komponuje się z futryną, podkreśla linię dolnej krawędzi drzwi i uważa, że teraz w jego życiu wszystko jest kompletne. A może uznał, że taka wycieraczka będzie cudownie uzupełniała jego kolekcję wycieraczek. Albo wchodził po schodach, przypomniało mu się, że teściowa ma urodziny a on nie miał pomysłu na prezent i zresztą jest już 22-ga i kwiaciarnie zamknięte i nagle eureka, leży Ona, piękna jak z obrazka.
Idealna.
Nie wiem. Pogodziłem się już z utratą wycieraczki, pewnie komuś była bardziej potrzebna niż mi.

Czytaj dalej Sąsiedzi, znowu.

La odyseja les Wikingów

#DrogiPamiętniczku No więc było to tak…

Turniej U13 we francuskim Compiègne, które jest miastem partnerskim Elbląga a my się z drużyną francuską bardzo lubimy, odbył się w sobotę i niedzielę 26-27 maja. Ostatni raz nasza ekipa była tam dwa lata temu, a drużynę z Francji gościliśmy w tym roku na naszym turnieju.

Polecieliśmy w składzie 22-osobowym – 17 dzieci w wieku 10-14 lat; Dwunastu chłopców i pięć dziewczynek. Plus piątka opiekunów – trener Irek i czwórka rodziców: Monika, Grzesiek, Marcin i ja. Skład, jak się okazało, idealny. Czytaj dalej La odyseja les Wikingów

Jak nie robić recovery?

Mój szacowny kolega Rzepka, który jak już niedawno wspomniałem zaczął biegać na poważnie kiedy ja przestałem i robi teraz jakieś niesamowite dystanse z prędkością antylopy uciekającej przed tygrysem, zarzucił mi swego czasu, że jak już updejtuję coś na bloczku to tylko jakieś hity i sukcesy a jak przestaję się ruszać, tyję, wpadam w nałogi i nie mam kondycji to morda w kubeł, przez co czytelnik czuje się niedoinformowany i ma o mnie błędną opinię. No więc czas zerwać z tym wizerunkiem i napisać jakim się jest leszczem.

Czytaj dalej Jak nie robić recovery?

Hokej? No weeeź…

Nie jest to historia jakiegoś sukcesu, ale fajnej zajawki w którą wpadłem ni stąd ni zowąd. Pasja? Chyba jeszcze nie. Hobby? No rejczel 🙂

Łyżwy to nie jest jakiś mój konik z dzieciństwa, coś w co chciałem wciągnąć dzieci bo wiem że jest fajne. Stanąłem na nich wcześniej tylko raz, dla beki na studiach, w wieku 19 lat. A potem dopiero jak zabraliśmy dzieci na lodowisko, żeby nauczyły się względnie poruszać na lodzie, czyli 15 lat później. Wtedy dzieciaki w sumie tak naprawdę z przypadku i bez jakichś specjalnych planów czy ambicji zaczęły chodzić na zajęcia hokejowe, a ja z podziwem ale i zazdrością patrzyłem jak szybko zaczynają robić mega postępy. One to pokochały, a ja z zachwytem patrzyłem z jaką lekkością robią zwroty, jeżdżą przeplatanką, hamują wzbijając chmurę lodowych iskier. Czytaj dalej Hokej? No weeeź…