Marsa Assalaya.
#drogipamietniczku, wieje jak głupie więc trzymamy się zatoczek. Nasza czuwająca nad nami jak boska opatrzność Sylwia z Beach Safari obawiała się, ze będziemy kręcić nosami na powrót w te same miejsca, ale zupełnie niepotrzebnie, bo nas wystarczy wsadzić do wody i już jest mega. Poza tym nie jest tak samo, bo fauna morska raz pozwala się zobaczyć a innym razem rafa zazdrośnie strzeże swoich sekretów. A dziś dodatkowo były inne warunki, fale, wiatr, widoczność, divemaster no i ludzie. Wszystko inaczej Dziś trafiliśmy pod skrzydła Mustafy. Zebrał naszą siódemkę i powiedział, że wszyscy tu mamy AOWD, więc będziemy płynąć razem jako grupa zaawansowana
My z Dorotką sprostowaliśmy, że w sumie to wciąż jeszcze jesteśmy tylko OWD, na co Mustafa odparł że już nie, złożył na naszych dłoniach niewidzialny podpis i powiedział, że „you are advanced from now on”, co uczciliśmy zbiciem piątek i okrzykiem radości.
Popłynęliśmy najpierw (dawną) łąką na rafę południową. Tym razem nie było żółwia, kręcił się za to koło nas spory tuńczyk, jakby nie zdawał sobie sprawy że uwielbiamy tuńczyka , w ogóle kocham nurkowy znak symbolizujący tuńczyka. Mustafa zgiął palec wskazujący i wykonal ruch dłonią jakby otwierał puszkę, po czym poklepał się po brzuchu, co już jednak lekko zaniepokoiło tuńczyka, bo odpłynął. W końcu trafiliśmy na rafę, Dorotka znalazła tam skrzydlicę, było parę płaszczek i zwykli, kolorowi mieszkańcy płytszej rafy. Po tej stronie zatoki wyraźnie czuć było ruchy wody, bujało nas jak na łódce na falach – trzymaliśmy rozsądna odległość od rafy, bo woda nas spychała błyskawicznie.
W ogóle to nurkowanie było moim czterdziestym ósmym nurkiem. I człowiek może coś robić 48 razy dobrze, a już jak robi to po raz 49 to zrobi głupi błąd. No więc kiedy przykręcałem pierwszy stopień automatu, miałem go jakimś cudem obróconego o 45 stopni, przez co przez całe nurkowanie pukałem się głową w dziwnie ułożony wężyk od automatu, co mnie generalnie cholernie irytowało a każde puknięcie przypominało mi, że narobiłem sobie siary i zaraz mi Mustafa słusznie odbierze A i zostanę z OWD. No ale nic takiego się nie wydarzyło. Drugi nurek to rafa od strony północnej. Sama rafa pięknie doświetlona słońcem, ale wejście i wyście to była przeprawa przez zawiesinę zmąconego piachu, widoczność na 2 metry. Tu trafiły nam się dwie mureny, z czego jedną widzieliśmy w całej węgorzowej okazałości. Dorotka wypatrzyła również wiszące w toni kalmary. Te ustawiają się w linii jakby trzymały się za niewidzialne ręce. Tuż zanim wpłynęliśmy w zawiesinę na wyjściu z rafy, na 6 metrach mieliśmy prawdziwe akwarium. Pięknie…!


