#DrogiPamiętniczku, z kronikarskiego obowiązku podaję, że dziś rzeczywiście mieliśmy dzień na regenerację, o ile regeneracją można nazwać pięciokilometrowy marsz doliną Olczańską i przełęczą pod Nosalem. Mam wrażenie, że są ludzie, dla których to by nosiło znamiona aktywnie spędzonego dnia, po którym dopiero będą się regenerować robiąc nic. Spacer zakończyliśmy w Jaszczurówce, w której podobno są salamandry plamiste ale żadnej nie zauważyłem, wystosuję w tej kwestii do TPN list otwarty, albo napiszę opinię w Google, aż im w pięty pójdzie. Mam wrażenie, że salamandra to tak samo mityczne stworzenie jak świstak, bo nie widziałem jeszcze żadnego chociaż co i rusz ktoś pokazuje „o, świstak, tam, na kamieniu” a tam nie było żadnego świstaka, wiem, bo przechodziłem. Kozice i misie są, to mogę potwierdzić, ale jestem na razie świstakowo – salamandrowym agnostykiem.
Ponadto przeszliśmy dziś po Krupówkach. Rzeczywiście jest tyle ludzi co pokazują media i memy. No i ceny mocno skoczyły od zeszłego roku, przynajmniej w niektórych lokalach. Średnia pizza (i to nie z truflami) za 49 złotych to już rozbój na miarę Lipton Ice Tea 0.5 litra w Murowańcu po 10 zł za sztukę. Niektórym przedsiębiorcom w kwestii ustalania cen za bardzo wszedł etos Janosika, kiedyś tylko placek był po zbójnicku, aktualnie niemal wszystko jest po zbójnicku. Niedługo kelner pod koniec posiłku będzie pytał „przepraszam, czy czują się już Państwo wystarczająco obrabowani, czy może podać deser?”.
Tyle na dziś, przepraszam najmocniej ale idę spać, ponieważ jutro mamy w planie Świnicę przez Zawrat a więc znowu będzie grubo.