Rozgrzewka

#DrogiPamiętniczku nastolatki to są jednak dziwne. Najpierw Olga bardzo chciała jechać z nami w góry, a jak tylko dotarliśmy na miejsce, złapała bez sensu infekcję, która zaatakowała jej zatoki, w efekcie czego pierwszą noc po przyjeździe przespaliśmy z Dorotką 7 godzin. To znaczy ja pięć, a Dorotka dwie a Olga chyba w ogóle, z powodu masakrycznego bólu głowy. Skończyło się tak, że przed 7 rano odwiedziliśmy lokalny szpital i po zaaplikowaniu antybiotyku, Olgi aktywny wypad w góry przerodził się natychmiastowo w leczniczo – rehabilitacyjny. Kiedy ból ustąpił i przyszedł sen, my – jak przystało na wyrodnych rodziców – ruszyliśmy na szlak (no, może nie aż tak wyrodnych, bo trzymaliśmy się bardzo blisko, tak żeby w razie czego szybko wrócić do apartamentu) i nasz rozgrzewkowy wypad w góry podzieliliśmy na dwa etapy. Oczywiście chodziliśmy wbrew sobie, bez przekonania, zamartwiając się co chwila i sprawdzając zdalnie czy nasze dziecko ma jeszcze puls, ale wykręciliśmy 15 km. Mam nadzieję że szybko wróci do zdrowia i formy i któregoś dnia o świcie razem zaatakujemy z moim i dziewczynami ich wymarzone Rysy.

Ludzi jest jednak w cholerę, na najczęściej uczęszczanych szlakach. Nie brakuje januszy, to kąpiących się w strumieniu, to zrywających grzyby, to łażących po szlakach z głośnikiem bluetooth, ale jak zwykle – im wyżej i dalej tym ciszej i spokojniej. Dlatego będziemy wychodzili daleko i wysoko i wybierali absurdalnie wczesne godziny wymarszu, a jako że prowadzę zazwyczaj nocny tryb życia, to mam teraz spory jetlag 😀

W drodze

#DrogiPamiętniczku,

6:20
Rozpakowałem właśnie pachnący jeszcze Chinami nowy komputer na chipsecie M1 Silicon, podłączyłem wszystkie przewody i już słyszałem dźwięk startującego systemu, kiedy to obudziła mnie moja ukochana mówiąc, że Przemysław, wstawaj, góry czekają. Ciemny front burzowy za oknem dobitnie oświadczył jednak, że albo będę pakował auto w strugach deszczu albo góry jednak trochę zaczekają. Szczęśliwie, zgodnie wybraliśmy drugą opcję. 

8:20
Wyruszamy. Spuszczę zasłonę milczenia na to co działo się przez ostatnie 2 godziny. Wyjazdowy rytuał zawsze jest obarczony stresem, lekkimi nerwami czy wszystko się wzięło, zapakowało, zakręciło i zamknęło. Zająłem się pakowaniem auta i jak się po raz kolejny okazało, wybór samochodu z bagażnikiem mieszczącym trzy torby hokejowe był strzałem w dziesiątkę, efekt przyniosły też godziny spędzone na grze w Tetris (ha ha mamo, a mówiłaś że to strata czasu), bo bagażnik zapakowałem tak, że w duchu przyznałem mu certyfikat wodoszczelności IPX7. W międzyczasie zaliczyłem kilka kursów windą, która weszła w tryb „I’m feeling lucky” i woziła mnie, obładowanego torbami po randomowych piętrach zamiast prosto na parter, chyba po to żebym się pożegnał ze wszystkimi sąsiadami. Spotkałem dwóch i obaj zagadnęli banalnym „o, na wczasy?”. Ech, sztuka smalltalku umiera. Patrząc na mnie, realną alternatywą byłoby na przykład sprzedawanie podróbek levisów na leżaku na początku lat 90tych. 

No ale nic, burza minęła, wiatr rozwiał chmury. Wyjeżdżamy w pełnym słońcu. 

Czytaj dalej W drodze

3… 2… 1…

#DrogiPamiętniczku, urlop 2021 zbliża się wielkimi krokami. Znaczy wyjeżdżamy dopiero za dwa dni, ale kobieta mojego życia najwyraźniej nie może się już doczekać, bo wstała dziś o 5:40 i zapakowała nas na wyjazd, tak że kiedy wstaliśmy, był spory problem ze znalezieniem czegoś do ubrania, bo „już jest zapakowane” i „zostaw, to na góry”. Istniało wręcz spore ryzyko, że w granicach wczesnego popołudnia zakręci wodę, gaz i wyłączy korki zmuszając nas do jedzenia przy świeczce (bo czołówki już zapakowane) kolacji, składającej się z konserwy turystycznej prosto z puszki, a potem będziemy śpiewać hity Starego Dobrego Małżeństwa przy akompaniamencie gitary i wyobrażać sobie, że blok naprzeciwko to Giewont.

Czytaj dalej 3… 2… 1…

Cast Away

#DrogiPamiętniczku, no więc boli mnie górna szóstka. Zaczęło się podczas outbrejku koronawirusa kiedy przychodnie dentystyczne pierwsze zamknęły swe podwoje, co traktuję jak swego rodzaju klątwę. Tym bardziej, że nie boli jakoś tak non stop, w ciągu dnia jest git, ale sanowabicz uaktywnia się jak już się położę do łóżka, nakarmię świnki, wstawię w mleczarni sery (bo robią się najdłużej), przeczytam rozdział książki, zgaszę światło, wejdę w pierwszą fazę snu i wtedy się zaczyna. Jakbym miał to do czegoś porównać, to tak jakby głosy w mojej głowie kupiły sobie wiertarkę udarową i postanowiły zmienić ścianę nośną w durszlak. Takie „DRRRRRRRRRRRRRRR”.

Czytaj dalej Cast Away

Wojna domowa

No więc Olga poszła spać po północy, uzasadniając to odrabianiem lekcji i szeroko pojętą nauką, toteż nie pozostaje mi nic innego niż bycie man of my word i włączenie do bloczka tematyki parentingowej, rozpoczynając tym samym cykl pouczających wykładów dla rodziców, przeplatanych zabawnymi anegdotkami z życia moich dzieci, a ponieważ jestem osobą totalnie anonimową i nikt nie powiąże faktów z konkretnymi osobami, mogę sobie bezkarnie pisać. A zatem na początek omówimy kwestie związane z nauką siadania na nocnik i wszelkie związane z nią przezabawne przygody.

Czytaj dalej Wojna domowa