#DrogiPamiętniczku nastolatki to są jednak dziwne. Najpierw Olga bardzo chciała jechać z nami w góry, a jak tylko dotarliśmy na miejsce, złapała bez sensu infekcję, która zaatakowała jej zatoki, w efekcie czego pierwszą noc po przyjeździe przespaliśmy z Dorotką 7 godzin. To znaczy ja pięć, a Dorotka dwie a Olga chyba w ogóle, z powodu masakrycznego bólu głowy. Skończyło się tak, że przed 7 rano odwiedziliśmy lokalny szpital i po zaaplikowaniu antybiotyku, Olgi aktywny wypad w góry przerodził się natychmiastowo w leczniczo – rehabilitacyjny. Kiedy ból ustąpił i przyszedł sen, my – jak przystało na wyrodnych rodziców – ruszyliśmy na szlak (no, może nie aż tak wyrodnych, bo trzymaliśmy się bardzo blisko, tak żeby w razie czego szybko wrócić do apartamentu) i nasz rozgrzewkowy wypad w góry podzieliliśmy na dwa etapy. Oczywiście chodziliśmy wbrew sobie, bez przekonania, zamartwiając się co chwila i sprawdzając zdalnie czy nasze dziecko ma jeszcze puls, ale wykręciliśmy 15 km. Mam nadzieję że szybko wróci do zdrowia i formy i któregoś dnia o świcie razem zaatakujemy z moim i dziewczynami ich wymarzone Rysy.
Ludzi jest jednak w cholerę, na najczęściej uczęszczanych szlakach. Nie brakuje januszy, to kąpiących się w strumieniu, to zrywających grzyby, to łażących po szlakach z głośnikiem bluetooth, ale jak zwykle – im wyżej i dalej tym ciszej i spokojniej. Dlatego będziemy wychodzili daleko i wysoko i wybierali absurdalnie wczesne godziny wymarszu, a jako że prowadzę zazwyczaj nocny tryb życia, to mam teraz spory jetlag 😀